Zamawiając w Sephorze podkład ALL NIGHTER, skorzystałam z promocji i wrzuciłam do koszyka zestaw miniaturek kosmetyków firmy NARS. Jednym  z nich był czarująco wyglądający tusz Audicious.



Według mnie wszystkie kosmetyki NARS wyglądają bardzo elegancko i minimalistycznie. Tak też jest w przypadku tuszu Audicious. Jego czarne, matowe opakowanie z czerwonym detalem na zatyczce, wygląda przepięknie. Choc minusem jego matowego ubranka jest to, że się bardzo brudzi. No, ale coś za coś :P


Zacznijmy od szczoteczki. Jest to szczoteczka silikonowa z dość gęstymi włoskami, które niemiłosiernie drapią powiekę. Sądzę, że osoby mające wrażliwe oczy, mogłyby byc z tego faktu niezadowolone.

Producent obiecuje nam, że maskara wydłuży, pogrubi i ładnie rozdzieli rzęsy - z ani jedną obietnicą się nie zgodzę. Pomalowane tuszem rzęsy wyglądają źle. Nie są wcale pogrubione, tylko oklejone tuszem, który po chwili się osypuje. Do tego, maskara wcale ich nie wydłuża. Ponadto, tworzy na rzęsach pajęcze łapki, co wygląda niezbyt estetycznie.



Kolejnym minusem jest to, że ta maskara nie lubi się z wodą. Testu płaczu, na pewno by nie przetrwała. Wystarczy odrobina wody i tusz nam spływa z oczu. Choc to może byc dla kogoś plusem, ponieważ za to dobrze się zmywa.

Cóż mogę powiedziec. Cena w tym przypadku ma się nijak do jakości. Tusz jest drogi, bo jego opakowanie kosztuje około 130zł. Za taką cenę spodziewałabym się czegoś o wiele lepszego.
Drogeryjne tusze, których cena waha się w okolicach 10zł dawały na moich rzęsach lepszy efekt. Czasem mam wrażenie, że drogie kosmetyki tylko ładnie wyglądają, a ich jakośc pozostawia wiele do życzenia. Chociaż wiadomo, że to co nie sprawdza się u mnie, może byc dla kogos wielkim hitem.

Dawno, dawno temu używałam do włosów maski Kallos Latte, którą bardzo lubiłam. Pomyślałam, że kupię sobie inną maskę z tej firmy i zobaczę jak się u mnie spisze.





Kallos Cherry jest maską, którą dosłownie męczyłam. Nie robiła ona z moimi włosami nic wspaniałego.
Owszem, włosy po niej były miękkie i łatwiej je było rozczesac, ale to wszystko. Do tego je obciążała, co raczej w moim przypadku nie jest korzystne, gdyż mam rzadkie włosy. Dlatego też, unikam dociążających produktów. W składzie maski znajdziemy olej z pestek czereśni oraz dwa silikony.

Zapach maski z czasem zmienił się na bardzo chemiczny. Powiedziałabym chemiczno - wiśniowy/czereśniowy? Duże opakowanie - 1litr i niska cena - około 10zł, wydawałaby się czymś korzystnym. Pewnie i tak, ale w tym przypadku to się nie sprawdziło. Uwierzcie, że jej używałam i nie było widac końca :D Teraz wolę kupic sobie małe opakowanie i dany kosmetyk wcześniej przetestowac.


Słyszałam, że wersja bananowa Kallosa jest bardzo dobrą maską, ale jeszcze jej nie miałam. A kosmetyku do włosów, o tak dużej pojemności już więcej nie kupię. Jeśli będę miała ochotę na kolejną maskę Kallos - wybiorę małe opakowanie.

Jestem osobą, która zawsze musi miec pomalowane paznokcie. Nawet nie pamiętam kiedy miałam je niepomalowane :P Czy są tutaj takie Kobitki, które mają podobnie? Przyznać się! :D


P2 VOLUME GLOSS 010 LITTLE PRINCESS
Jestem miłośniczką pastelowych paznokci. Uwielbiam kolor pudrowego różu. Niestety często lakiery w tym kolorze lubią pozostawiac na paznokciach smugi. Ten lakier tego nie robi. Bardzo ładnie pokrywa płytkę, świetnie się utrzymuje i wygląda bardzo estetycznie. No chyba, że zaleję nim sobie skórki :D
Cena lakieru to około 10zł. Dostaniecie je w Hebe, a osoby z zagranicy znajdą je w drogeriach DM.


Co łączy te dwa lakiery? Przede wszystkim dobre krycie i super trwałość. Nie odpryskują one w ciągu jednego dnia, za to utrzymują się na moich paznokciach około tygodnia. Co jak dla mnie jest sporym wynikiem.

Korektor ten znany jest chyba wszystkim. Dla wielu osób jest hitem dla innych kitem. Jak sprawdza się u mnie?

Produkt dostępny jest w czterech odcieniach. W moje ręce wpadły trzy z nich: 1 Fair, 2 Light, 3 Medium. Na co dzień używam kolorku 1 Fair, którym zakrywam sobie niedoskonałości, oraz wtedy gdy mam duże sińce pod oczami i potrzebuje czegoś mocniejszego.

Gdy nakładamy go pod oczy, koniecznie okolica ta musi byc wcześniej nawilżona kremem. Inaczej możemy czuc ściągniecie skóry, lub może delikatnie zbierac się w marszczkach. Jest dosc mocno zastygający, choc nie tworzy skorupki. Korektor utrzymuje się u mnie cały dzień bez poprawek - oczywiście zawsze jest przypudrowany.

Posiada on dość gęstą konsystencję, której zapewne zasługą jest bardzo dobre krycie. Jego opakowanie to plastikowa buteleczka z aplikatorem gąbeczką. Kosztuje około 30zł, ale z jego dostępnoscią jest cieżko. Osoby mieszkające w UK, dostaną go bezproblemowo w drogeriach, za to osoby z PL na allegro.

Innym zastosowaniem korektora, niż te wyżej wymienione może byc używanie go jako bazy pod cienie. I w tym przypadku sprawdza się świetnie. Nie roluje się, nie warzy.
Na zdjęciu poniżej, przedstawiam Wam kolorki. Od lewej: 1 Fair (idealny dla bladziochów), 2 Light (wpada w różowe tony), 3 Medium (dla osób z ciepłą, ciemną karnacją).




Dla mnie jest to bardzo dobry korektor, którego możemy używac na co dzień. Niestety, mam mu dwie
rzeczy do zarzucenia. Mianowicie, korektor ciemnieje. I zauważyłam to najbardziej, gdy robiłam swatche. Im dłużej był na mojej dłoni, tym bardziej ciemniał.
Rzecz druga, bardziej estetyczna jest taka, że napisy z opakowania ścierają się i nie wygląda to ładnie (patrz niżej). A jak wiecie, lub nie - lubię miec czyste kosmetyki :D